niedziela, 4 grudnia 2016

"Za sobą zostaw jeden most, bo dzisiaj spalić wszystkie chcesz, bo nikt z nas nie wie, co go w życiu dalej czeka. Choć dzisiaj śmiało patrzysz wprost, nie jeden Cię przemoczy deszcz, nie jedna jeszcze gorzkich łez popłynie rzeka."

Piątek, 30 września 2016
Ostatnie 2 miesiące spędziliśmy na zamykaniu pewnych rozdziałów naszego życia. Byliśmy nad morzem, w górach i w Madrycie, na jednym z meczy Realu. Tak nam spontanicznie wpadł ten pomysł do głowy. Mama poleciała z nami. Założyliśmy też sobie kartę kibica reprezentacji i kupiliśmy bilety na mecze z Danią i Armenią. 25 sierpnia ostatni raz byłam w Koronie i ostatni raz widziałam mojego ojca. Podobno jego nowa partnerka jest w ciąży. Kornelia coś wspominała, jak się spotkałyśmy... Ale to już nie jest mój problem :) Rozpoczęliśmy nowe życie w stolicy i do starych spraw nie wracamy. W Koronie będziemy odwiedzać tylko rodziców Łukasza i jego dziadków, a także naszych starych znajomych. Tyle ze spraw bieżących :D
Dzisiaj pierwszy raz byliśmy na uczelni. Mieliśmy szkolenie z zakresu BHP i spotkanie z przewodniczącą samorządu, która przedstawiła nam regulaminy i inne ważne kwestie związane z uczelnią. Poznaliśmy też nasze plany zajęć. Łukasz ma ich dwa razy więcej ode mnie na budownictwie ogólnym :o Razem z nim studiować też będzie Szymon, a co za tym idzie będę siedzieć godzinami sama w domu :( Łukasz co prawda chciał i namawiał mnie na budownictwo, ale ja się nie widzę w takim zawodzie. Chyba nie potrafiłabym zajmować się czymś takim przez resztę swojego życia. Po zakończeniu dnia na uczelni wróciliśmy do domu, a potem poszliśmy do klubu na jakąś imprezę.

Piątek, 7 października 2016
Minął pierwszy tydzień mojej edukacji. Na razie wykłady głównie organizacyjne, każdy mówi, czego będzie wymagał, my mogliśmy powiedzieć czego oczekujemy i jakoś zleciało. Co drugi piątek mam wolny. Trafił się właśnie dzisiaj. W związku z tym, że Łukasz i Szymon od 10 do 19:30 na uczelni, najpierw posprzątałam całe mieszkanie, zrobiłam zakupy i przygotowałam pyszną kolację. Poleżałam też chwilę z laptopem na kolanach i obejrzałam wszystkie filmiki na Łączy nas Piłka, które były wrzucane od poniedziałku. Potem się ogarnęłam i pojechałam do mamy do kliniki. Przez 2 miesiące poznałam wszystkie jej zakamarki. Nawet w piwnicy byłam :o Wszystko za sprawą kolegi mamy- pana doktora Grzegorza Michalskiego, który już  w pierwszym tygodniu jakoś tak się z nami zaprzyjaźnił. Wiem od jednej z pielęgniarek, że od 4 lat jest wdowcem i nie ma dzieci. Mam wrażenie, że mama bardzo mu się spodobała. Byli raz nawet razem na jakimś bankiecie ;) Nie wiem, czy aby już się nie spotykają,  bo mama mieszka na "swoim". Zresztą nie będę jej szpiegować. Jest dorosłą kobietą, wie, co robi i ma prawo być szczęśliwa. Z całego serca będę im kibicować :) Jutro jedziemy na Narodowy :D <3 Chcemy zedrzeć gardła i na końcu cieszyć się z 3 punktów ;)

Środa, 12 października 2016
Mecze naszej reprezentacji coraz częściej przypominają horrory... W sobotę z 3:0 do 3:2 z Danią, a wczoraj gol strzelony w ostatnich sekundach :o Najważniejsze, że wygrali :P :) Na uczelni powoli wszystko się rozkręca, poznałam osoby z roku, nawet się skumplowaliśmy. Jesteśmy bardzoooo liczną grupą :p 20 osób haha. Na razie chodzę na wszystkie wykłady i zajęcia, ale z czasem będę wybierać te najważniejsze. Dzisiaj po zajęciach pojechałam z Olą, moją nową koleżanką, do księgarni, poszukać potrzebnych książek. Łącznie odwiedziłam 5 sklepów, ale wszystko kupiłam :D Usiadłyśmy potem w pizzerii i zaczęłyśmy gadać o wszystkim i o niczym. Miałam wrażenie, że znam ją od dawna :D A przecież od rozpoczęcia roku nie minęły nawet 2 tygodnie :o W trakcie tej rozmowy dostałam wiadomość od Kornelii "Spotkałam Jagieńskiego w galerii, powiedział, że Królewscy się rozpadli. Twój tata zaczął nakładać na nich wysokie kary finansowe za spoznienia i inne takie rzeczy i w końcu nie wytrzymali. Rozpadł się cały klub. Obie drużyny. Ci co chcieli, znalezli nowe kluby, a reszta po prostu rzuciła piłkę". Zaczęłam się tak głośno śmiać, że wszyscy obecni w pizzerii patrzyli na mnie jak na idiotkę :( Chcąc, nie chcąc opowiedziałam Oli o wszystkim. Ona stwierdziła, że jest pod wrażeniem tego jak sobie radzę z tym wszystkim. Powiedziałam jej, że gdyby nie Łukasz i wyprowadzka to pewnie dalej by mnie to bolało, ale zamknęłam tamten rozdział życia i w następnym ojca już nie ma. Życiee... W końcu się rozstałyśmy i pojechałam do domu. Łukasz i Szymon musieli już coś zrobić na uczelnię, więc nie chciałam im przeszkadzać i cichutko oglądałam telewizję. Przy kolacji przekazałam Łukaszowi newsa wprost z Korony, a on "to było do przewidzenia, szkoda, że teraz jak są w A-klasie, a juniorom też lepiej szło." No cóż szło, czy nie szło "pan prezes" chyba pomylił kluby, ligi i zarobki piłkarzy...W A-klasie nikt nie zarabia jak Messi, Lewandowski, Krychowiak czy Suarez, żeby płacić kary finansowe... 

czwartek, 8 września 2016

"Zagubieni - Książę - jesteśmy, pod gwiazdami grzejemy ręce, niebo śmieje się szeroko, nasze niebo to jednak coś więcej"

Piątek, 1 lipca 2016
Żal, smutek, rozpacz, a zarazem duma po wczorajszym meczu kadry :( <3 Niestety, odpadliśmy w meczu z Portugalią, ale przecież wszystko jeszcze przed nimi :* Od września znowu zaczną mecze eliminacyjne i będą kolejne emocje :D Za 4 dni odbieramy wyniki matur :o Mam nadzieję, że nie braknie mi punktów na moje nowe wymarzone "bezpieczeństwo i higienę pracy". Jeżeli tak się stanie, będę szukać innej drogi. Spotkałam dzisiaj w sklepie koleżankę z klasy biologiczno-chemicznej, której najprawdopodobniej braknie punktów na medycynę. Powiedziała, że zostaje rok w domu, pójdzie do pracy, a w maju ponownie podejdzie do matury z biologii i chemii. Zapytała czy ja myślałam o poprawce, jak coś nie pójdzie, ale nie byłam w stanie odpowiedzieć jej na to pytanie. W zasadzie to mogłabym poprawić, ale po co? Po co marnować rok na naukę drugi raz tego samego, po co drugi raz czekać na te wyniki. Mam świadomość tego, że coś może pójść nie po mojej myśli, ale przecież nie ma drogi bez wyjścia... Postanowiliśmy w naszym gronie, że zamiast do Piekła jedziemy w ósemkę do Międzyzdrojów. Dołączą do nas Natalia i Paweł. Kornelia ma w Międzyzdrojach ciocię, która prowadzi camping i wynajmie nam jeden z domków. 10 dni nad polskim morzem może nie jest spełnieniem naszych marzeń, ale nieważne gdzie-ważne z kim <3 jedziemy 25 lipca, bo wtedy będziemy już wiedzieli o rekrutacji. Spędziłam dzisiaj dzień na planowaniu pakowania. Mam spakować swoje 19-letnie życie do kilku walizek, kartonów i zacząć w stolicy nowe życie. Mimo wszystko jestem gotowa na nowe wyzwania  i mam listę nowych celi do zrealizowania.

Wtorek, 5 lipca 2016
"Nadszedł dzień dzisiejszy" :( Od północy próbowaliśmy się dostać do serwera z wynikami matur. Telefon, laptop, tablet, komputer, wszystko, ale przeładowanie serwera i tyleee... Nie mogliśmy zasnąć, więc włączyliśmy sobie film "Bogowie", a potem "Nad życie". Jestem wielką fanką polskich filmów <3 W końcu około 4:30 udało nam się wejść w te wyniki :D Z pisemnego polskiego miałam 80%, z angielskiego 82%, z matmy podstawowej 100%, a z rozszerzonej 74%. Warszawo nadjeżdżamy <3 :p Łukasz miał wyniki bardzo zbliżone do moich. Szymon napisał, że wieczorem zaprasza na oblanie maturki, bo jego rodzice idą na służbową kolację. Pojawiły się głosy o tym, że Marysia nie zdała pisemnej z angielskiego :o Reszta klasy ogólnie była zadowolona z wyników. Nikt nie zgłaszał chęci poprawy. Około 11 pojechaliśmy do szkoły odebrać świadectwa, a w drodze powrotnej wstąpiliśmy do marketu po zakupy, o które prosiła pani Stenia. Przy kasie spotkaliśmy Jagieńskiego-trenera, a w zasadzie już byłego, naszych Królewskich. Poprosił nas o rozmowę :o Usiedliśmy w kawiarni. Jagieński powiedział, że nie wróży dobrej przyszłości klubowi. Łukasz odszedł, zaraz po nim Maks, a po zwolnieniu trenera kilku innych piłkarzy zrezygnowało z gry. Z 31 zarejestrowanych zostało 13 :o W przeciągu miesiąca ponad połowa zrezygnowała! Prosto w oczy powiedziałam Jagieńskiemu, że moi rodzice się rozwodzą, od 3 tygodni nie rozmawiałam z ojcem, a niedługo się wyprowadzamy z mamą do Warszawy i tutaj będę tylko przyjeżdżać z Łukaszem do jego rodziców i dziadków. On nie mógł w to uwierzyć... Taa, nikt nie może w to uwierzyć. Dla każdego moi rodzice byli idealnym małżeństwem. No właśnie byli... Mój ulubiony wokalista w jednej ze swoich piosenek śpiewa "Biorę urlop od Ciebie, chcę być jak w niebie..... nie pisz nie dzwoń nie szukaj, do drzwi moich nie pukaj- to ROZSTANIE"( https://www.youtube.com/watch?v=rMBTPry0zTg )  Wróciliśmy do domu i nie zważając na nic, włączyłam zespół Akcent na cały głośnik. Spędziliśmy potem miły wieczór u Szymona, siedząc w 4 przy whisky z colą i pizzy :D

Piątek, 15 lipca 2016
Ostatni weekend w Koronie. W poniedziałek jedziemy do Warszawy.  Mama zamówiła już transport wszystkich naszych rzeczy. Podjęła też decyzję, że zamieszka z nami tylko do momentu rozpoczęcia roku akademickiego. Potem przeniesie się do mieszkania służbowego, które daje jej klinika. Stwierdziła, że nie chce nam przeszkadzać, że sama pamięta swoje studia i wie, że obecność rodziców nie pomaga :D Pojechaliśmy dzisiaj do galerii, bo umówiliśmy się tam na spotkanie z Szymonem i Kornelią. Czekaliśmy na nich w naszej ulubionej pizzerii. Dosiadł się do nas były wspólnik taty. Powiedział, że wie o wszystkim od kogoś tam i, że bardzo mi współczuje, bo zdrada zawsze boli. Stop! Jaka zdrada?? :o Niemal wykrzyczałam z siebie to pytanie. Pan próbował się wycofać, ale nie dałam za wygraną. Pokazał mi jakieś zdjęcia i filmy. Powiedział, że tata od prawie roku ma romans z kobietą, która jest współwłaścicielką "naszego" domu w centrum miasta. Już teraz wszystko zaczęło mi się układać w logiczną całość. Próbowałam powstrzymać się od łez, ale nie dałam rady :( Kiedy wydawało mi się, że pogodziłam się już z tym rozwodem, dostałam cios prosto w serce. Posiedzieliśmy trochę w naszym gronie, chociaż cholernie mnie to męczyło :/ Poprosiłam Łukasza, żeby odwiózł mnie do domu i zostawił samą. Usiadłam na podłodze i płakałam. Zastanawiałam się, dlaczego akurat ja. W takim stanie znalazła mnie mama. Usiadła obok mnie, przytuliła i powiedziała, że wiedziała o zdradzie ojca już przed moimi urodzinami. Nie chcieli mi nic mówić, bo miałam matury, stres, dużo nauki. Tata w końcu nie wytrzymał, a ta kłótnia to był tylko tani pretekst... No super, 4 miesiące byłam oszukiwana przez własnych rodziców. Miałam ochotę obdzwonić wszystkich znajomych moich rodziców i zapytać, czy wiedzieli. Nie zrobiłam tego, bo już nie chciałam się dodatkowo dołować. Postanowiłam tylko, że do ojca się nigdy w życiu nie odezwę. Myślał pewnie, że się nie dowiem... Niech sobie tak myśli-dla mnie już nie istnieje. W poniedziałek zaczynam nowe, lepsze życie w mieście, gdzie mnie nikt nie zna. 



czwartek, 4 sierpnia 2016

"Już teraz wiem, że wszystko trwa, dopóki czas sprzyja nam na końcu Ty, na końcu ja- czy można tak wiecznie trwać?"

Wtorek, 21 czerwca 2016
Dzisiaj mój świat się zawalił... Może od początku :( Leżałam rano w salonie i oglądałam jakiś paradokument. Łukasz wziął Pioruna i poszedł z nim pobiegać po lesie :p Ktoś zadzwonił do drzwi. W drzwiach stała jakaś wystylizowana pani i pytała o moją mamę. Powiedziałam, że mama jest w pracy. Dała mi jakąś teczkę i wyszła... Nie powinnam była sprawdzać jej zawartości, ale byłam cholernie ciekawa. Przeczytałam, rzuciłam nią o podłogę, usiadłam na dywanie i zaczęłam ryczeć :( Aż pani Stenia wyszła z kuchni, wystraszona, że coś mi się stało... Pokazałam jej to i ona nie mogła w to uwierzyć. W teczce były dokumenty rozwodowe!!! Tata nie widział już przyszłości dla ich związku. Argumentował to brakiem wsparcia ze strony żony i nastawieniem mamy tylko na jej własne dobro. Fajnie... Napisane było też, że zostawia nam wszystko- dom, samochód i pieniądze na ich wspólnym koncie. Zadzwoniłam do niego, chciałam mu wykrzyczeć, co o nim myślę, ale nie odbierał... Moje koleżanki zawsze zazdrościły mi rodziców. Bo zawsze dostawałam wszystko, co chciałam. Ciekawe czy teraz dalej byłyby zazdrosne? Siedziałam na tym dywanie i ryczałam... Kiedy mój znajomy z czasów gimnazjum przeżywał rozwód rodziców, sądziłam, że przesadza. Myślałam, że to nawet fajne mieć 2 mamusie i 2 tatusiów :( A teraz wszystko traci sens... Łukasz wrócił, a ja rzuciłam mu tylko "rozwód" i zamknęłam się w łazience. Siedziałam tam pół dnia. O 17 zmusiłam się do wyjścia, zrobienia lekkiego makijażu i oglądania meczu Polaków z Ukrainą. Kilka kieliszków wina pomogło mi nawet się uśmiechnąć po bramce Kuby Błaszczykowskiego. Łukasz potem pokazał mi filmik "Łączy nas gotowanie" ( https://www.youtube.com/watch?v=PEvgOGVtC70) i udało się jakoś bez łez dotrwać do powrotu mamy ze szpitala. Pokazałam jej te dokumenty, a ona bez słowa poszła do sypialni...

Sobota, 25 czerwca 2016
Mama wzięła wczoraj wolne i spotkała się z tatą Szymona. On będzie ją reprezentował na rozprawie rozwodowej. Rozwód odbędzie się bez orzekania o winie. To nic nie zmieni w naszym życiu. Zaraz po jego wyjściu mama przyszła do mnie do pokoju. Już od progu mówiła, że czas na zmiany. Dodała, że w poniedziałek zabiera mnie i Łukasza do Warszawy, bo ma dla nas niespodziankę. Niespodzianka w stolicy? :o Dzisiaj od rana wstąpiła we mnie nowa energia. Wstałam o 8, ubrałam się i zadzwoniłam do Łukasza. Powiedziałam mu, że zabieram Pioruna i idziemy na spacer. Zapytałam czy wybierze się z nami. Jemu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Spacerowaliśmy po okolicy chyba z 3 godziny. Zjedliśmy potem szybkie śniadanko i postanowiliśmy przygotować się na mecz Polska- Szwajcaria. Powiedziałam Łukaszowi, że możemy mecz obejrzeć w altanie w ogrodzie, bo przecież tam też jest telewizor i dużo miejsca. Zgodził się na to, więc poszliśmy tam ogarnąć. Znalazłam jeszcze puste butelki z klasowej imprezy. Potem pojechaliśmy do sklepu na szybkie zakupy. Po powrocie zrobiłam sałatkę z kurczakiem specjalnie dla Szymona, który był przez nas niejako zmuszany do oglądania meczy Polaków :p Rozstawiliśmy już wszystko, winko i piwko daliśmy do lodówki, żeby się schłodziło. Powiesiłam nawet flagę Polski nad telewizorem :D O godzinie 14:45 w naszym sześcioosobowym gronie zasiedliśmy do meczu. Po raz pierwszy od wtorku moje myśli skupiły się na czymś, co nie było rozwodem rodziców. Mecz, dogrywka, a w końcu karne ciągnęły się niemiłosierniee :( No ale w końcu nasi wygrali <3 :* Wieczorem już wiedzieliśmy, że w czwartek gramy z Portugalią :( To teraz byle do czwartku...

Poniedziałek, 27 czerwca 2016
Jesteśmy już w Warszawie. Mama zdecydowała, że zaczyna razem z nami nowe życie w stolicy. W samochodzie powiedziała, że złożyła swoje CV w kilku szpitalach i prywatnych klinikach. Powoli pogodziła się rozwodem. Zabrała nas do Warszawy, bo ma spotkanie w sprawie pracy. Wypiliśmy szybką kawkę w małej, przytulnej knajpce i pojechała na ten casting. Poszłam z Łukaszem do galerii. W czasie, gdy przymierzałam buty, zadzwonił tata. Odrzuciłam 16 połączeń od niego. Nie miałam najmniejszego zamiaru z nim rozmawiać. Tak naprawdę dalej nie wiem i nie rozumiem, dlaczego się wyprowadził :( Potem zadzwoniła mama i powiedziała, żebyśmy wrócili sobie do mieszkania, a ona dojedzie taksówką. Bardzo nam się nudziło, gdyż nie mieliśmy telewizora, to zadzwoniliśmy do Maksa, żeby go zapytać o "pana prezesa". To, czego się dowiedzieliśmy, przeszło nasze oczekiwania. Myślałam, że pęknę ze śmiechu. Tatuś sporządził listę rzeczy, których piłkarze nie mogą robić i nie mogą jeść, wprowadził całkowitą abstynencję, a także postanowił zmienić trenera. Według niego Jagieński się wypalił i czas na nowe twarze :/ Robi z tego klubu jakiś cyrk. Od września są w A-klasie, a tata zachowuje się jakby grali w Ekstraklasie... Jeszcze trochę i będzie każdego piłkarza konsultował z Anną Lewandowską, żeby ustaliła im idealne diety, bo przecież zwykły dietetyk mu nie wystarczy :D Nie wiem czy się śmiać czy raczej płakać :p Najwidoczniej ma za dużo czasu na myślenie. Mama wróciła około 17 i powiedziała, że od 1 sierpnia pracuje w klinice sportowej jako zastępca dyrektora do spraw medycznych i kardiolog. Jutro wracamy do Korony, za tydzień odbieramy wyniki matur i znowu przyjeżdżamy do stolicy złożyć papiery, a potem spędzamy ostatnie  2 tygodnie naszego życia w Koronie i około 20 lipca już zjeżdżamy do Warszawy. Mama postanowiła, że nie sprzeda domu, pomimo tego, że jest na nią. Uznała, że może nam się kiedyś odmienić i zechcemy wrócić... Pogadaliśmy jeszcze o swojej przyszłości i poszliśmy spać :D


wtorek, 2 sierpnia 2016

"Ona nie chce być, taka sama jak ja nie zna granic i nie zamierza się bać...nie zatrzyma się, kiedy Ty będziesz chciał..."

Piątek, 3 czerwca 2016
Moi rodzice się dzisiaj pokłócili. Zaczęli właściwie już wczoraj... Doszło do tego, że tata wyprowadził się z domu. Powiedział, że sobie na razie coś wynajmie, a potem zobaczy co z tego wyjdzie :O Może po kolei. Poszło o 3 rzeczy. Po pierwsze o badania i diety dla Królewskich. Mamie nie udało się załatwić piłkarzom darmowych badań i tata się obraził. Wiadomo mama jest dyrektorem do spraw medycznych, ale jest jeszcze dyrektor administracyjny i on zarządza finansami. Powiedział, że szpital nie ma pieniędzy na darmowe badania dla 24 piłkarzy i może przyjąć za darmo 11, a reszta musiałaby zapłacić. Do taty to nie docierało... Drugą kwestią sporu było zaproszenie na bankiet jakiejś tam fundacji. Bankiet odbywał się 11 czerwca. Tata wiedział o tym bankiecie od kwietnia i mówił, że pojadą. Teraz mu coś odwaliło, że jest EURO i on musi wszystkie mecze oglądać! :( Mama się popłakała. Wyszło na to, że Królewscy są ważniejsi od niej... Aż było mi przykro :/ Dzisiaj mama zadzwoniła do mnie z pracy i powiedziała, ze siostra jej asystentki jedzie do Francji na całe EURO i nie ma z kim zostawić psa. Powiedziała, że to jest owczarek niemiecki, ale taki bardzo łagodny i nikomu krzywdy nie zrobi. Dodała, że już się zgodziła i wieczorem ta pani przywiezie psa. Tak też się stało. Piorun zamieszka w naszym domu do 12 lipca. Tatuś wrócił z firmy i od razu zaczął krzyczeć, że pies ma spać na podwórku i nie przebywać w domu podczas jego powrotu z pracy. Gadał też, że nikt go o zdanie nie pytał. Mama odparła "o dom też się nas nie pytałeś" i poszła z psem na spacer. Tata w tym czasie się spakował, rzucił na odchodne "dopóki on tutaj jest, mnie nie zobaczycie" i wyszedł, trzaskając drzwiami :(

Piątek, 10 czerwca 2016
Tata dalej mieszka sam. W dodatku zabrał większość pieniędzy z konta oszczędnościowego, które założyli mi wraz z dziadkami jak się urodziłam. Kiedy zadzwoniłam, żeby go o to zapytać powiedział, że potrzebował na badania dla piłkarzy, bo "Magda nie chciała tego załatwić to muszę sam sobie radzić". Dla mnie ta cała sytuacja jest cholernie trudna. Czuję, że to wszystko skończy się rozwodem :( Wszystkiemu winna jest miłość taty do klubu. Po dwudziestu latach wspólnego życia... Nie potrafię się na niczym skupić. Łukasz dzisiaj pojechał na trening sam, bo ja nie miałam najmniejszej ochoty patrzeć na tatę. Zaczynam się zastanawiać, czy mama będzie chciała to jeszcze ratować. Rano powiedziała, że na bankiet fundacji jedzie z Wilańskim, bo jego żona akurat wyjechała. Cały dzień próbowałam się na czymś skupić. Najpierw Łączy nas Piłka, potem sprzątanie, czytanie książek, przeglądanie ofert sklepowych, a na końcu ceremonia otwarcia i pierwszy mecz na EURO. W końcu przytuliłam się do Pioruna i zaczęłam ryczeć :( Mieliśmy oglądać ten mecz w kilkanaście osób, w swoim znajomym gronie, a tymczasem tata wszystko odwołał i jeszcze zwalił winę na mamę, że to ona zabroniła... Łukasz przyszedł 15 minut przed pierwszym gwizdkiem, położył się koło mnie i powiedział, że pokłócił się z moim tatą i zrezygnował z gry w Królewskich. Nie chciał jednak o tym gadać, przykrył się kocem i zasnął... Złapałam telefon i poszłam na górę. Zadzwoniłam do Maksa. Oczywiście chciałam wszystko wiedzieć. Maks powiedział, że Łukasz wygarnął mojemu ojcu, co o nim myśli, a ten nie pozostał mu dłużny. Mój chłopak usłyszał, że gra w pierwszym składzie tylko dlatego, że jest chłopakiem córki prezesa, że normalnie nawet podawać piłek nie powinien i takie tam. To się Łukasz wkurzył i powiedział, że rezygnuje. To tylko uświadomiło mnie w przekonaniu, że tatuś zakochał się w klubie... Ryczałam przez to cały wieczór :/

Niedziela, 12 czerwca 2016
Wczoraj Łukasz zorganizował nam fajny dzień. Do tej pory soboty były spokojne, bo on miał w niedzielę mecz. Najpierw pojechaliśmy rowerami na miejsce, gdzie byliśmy na pierwszej klasowej wycieczce. Potem, już samochodem pojechaliśmy do galerii na zakupy i obiad. Wieczorem oglądaliśmy mecze. Dzisiaj rano byliśmy w kościele, a potem zjadłam obiad z jego rodziną. Kasia niedługo rodzi :D Podobno Szczepan szaleje, bo to ma być synek. Już ma plany, żeby był sportowcem, a najlepiej siatkarzem. Padło też pytanie o nasze plany na studia. Oczywiście, że Warszawa i mieszkanie po ciotce, ale zmieniłam lekko swoje plany. Pomimo tego, że raczej na pewno przyjęliby mnie na SGH, stwierdziłam, że chce być blisko Łukasza i złożyłam na BHP (Bezpieczeństwo i Higiena Pracy). Jest to równie ciekawy kierunek i przyszłościowy, bo w każdej firmie pracownicy muszą przejść specjalne szkolenia. Jednak gdzieś w głębi serca miałam obawy przed zostawieniem mamy samej. Zresztą jeszcze mam 3,5 miesiąca na przemyślenie wszystkiego. Może uda mi się namówić ją na przeprowadzkę do Warszawy. Rozmawiałam nawet z Łukaszem i nie ma nic przeciwko, żeby mama z nami nawet zamieszkała. Wiadomo mieliśmy "posmakować" życia studenckiego itd., ale matkę ma się jedną i zawsze powinna być ważniejsza od naszych ambicji. W stolicy na pewno znalazłaby szybko pracę jako kardiolog albo mogłaby otworzyć własny gabinet. Dalibyśmy sobie w 4 radę, bo jeszcze Szymon z nami zamieszka. Haha moje idealne plany <3 Siedziałam u Łukasz prawie cały dzień, aż w końcu nadeszła godzina 17 i postanowiliśmy iść przygotować się na pierwszy mecz Polski na EURO. O 17:30 przyszli Kornelia z Szymonem i Oktawia z Maksem. Oglądaliśmy meczyk, do tego jakieś piwko/winko, chipsy, słonecznik i pizza. No i nasze biało-czerwone koszulki, które kupiliśmy w Gdańsku przed meczem z Holandią. Każdy z nas był ekspertem i niejednokrotnie padało zdanie "co ty kur*a robisz", "komu podajesz", "strzelaj noo". Polacy mecz wygrali 1:0 po bramce Milika <3 Piękny start turnieju. Potem jeszcze Maks opowiedział nam o meczu, który Królewscy przegrali 1:6. Niby powinno mi być przykro, bo byłam blisko drużyny, ale tatusiowi ktoś w końcu utarł nosa :p



niedziela, 24 lipca 2016

"Staje nagle w miejscu świat, gwiazdy tańczą wokół nas kiedy ty, kiedy ja, kiedy my oprócz nas już nikt..."

Poniedziałek, 30 maja 2016
Minęło już kilka dni, odkąd ukradli nam samochód… Policja dalej nic nie wie. W zasadzie to już straciłam nadzieję, że kiedykolwiek go odzyskamy :( Mimo wszystko staramy się spędzać aktywnie czas na plaży, zakupach i zwiedzaniu :p Bo przecież nie przyjechaliśmy tutaj płakać. Łukasz z Maksem ciągle szukają okazji, żeby pograć w nogę ;) Szymon nie jest tym zbytnio zachwycony, ale przecież nie ma nic do gadania. Oczywiście oprócz tego śledzą wszystkie konferencje prasowe kadry Adama Nawałki. Już niedługo zacznie się EURO 2016 :) :( Nie wiem, czy mam się cieszyć, czy też płakać. Mam tylko nadzieję, że Łukasz nie spędzi całego miesiąca przed telewizorem. Zresztą nie pozwolę mu na to hah :D Postanowiliśmy zostać jeszcze kilka dni w Gdańsku, bo w środę kadra gra z Holandią, a my chcemy być na tym meczu. Zadzwoniłam do taty, żeby spróbował jakoś załatwić nam bilety. Powiedział, że pomyśli. Jak mówi, że pomyśli, to znaczy, że to zrobi <3 Zawsze robi to, o co go poproszę. No może poza sprzedażą domu…  Od godziny 15 chłopaki leżeli przed telewizorem i oglądali różne materiały związane z EURO i czekali na ogłoszenie kadry :) Zastanawiało mnie tylko po to tyle czasu? Skoro i tak godzina została z góry podana i tego wszyscy mieli się trzymać :p Hah sportowcy! Szymon jakoś na początku się tym nie zainteresował, jego bardziej jarał turniej kwalifikacyjny siatkarzy, ale przecież było 2:1 i musiał się dostosować do Maksa i Łukasza :D Zawsze tak jest, że jak gra reprezentacje to każdy chce być trenerem… Zapewne ja również od 10 czerwca będę takim typem. Tata wykupił już dostęp PPV do turnieju i w związku z tym w naszym salonie powstanie strefa kibica. Będziemy oglądać mecze w gronie 10 i więcej osób :p To się będzie działo :D 

Wtorek, 31 maja 2016
Chłopaki dalej swoje, więc my pojechałyśmy do galerii. Weszłyśmy do Empiku, bo Kornelia chciała sobie kupić jakieś nowe książki. Dalej uwielbia czytać. Podczas, gdy ona szukała czegoś dla siebie, ja z Oktawią przeglądałyśmy różne książki na półce z nowościami. Kupiłam książki Anny Lewandowskiej, Tomasza Leśniaka, a także kilka polskich tytułów książek obyczajowych. Na koniec weszłyśmy do jakiegoś dość drogiego butiku, bo oczywiście my jako kobiety kochamy torebki <3 Tam wpadła mi w oko jedna torebka i od razu wiedziałam, że musi być moja :D W ostatniej chwili tą torebkę sprzątnęła mi sprzed nosa… Anna Lewandowska. Oczywiście poprosiłam ją o autograf na jej własnej książce, którą wcześniej kupiłam. Przy okazji poznałam też Marinę Łuczenko- Szczęsną :) Mimo wszystko było mi przykro, że straciłam takie cudo… W drodze do hotelu zaczęłyśmy rozmawiać (znowu!) o życiu żon piłkarzy. Kornelia stwierdziła, że nie dałaby rady tak żyć. Mieć męża na chwilę, bo przecież sportowiec to albo trenuje i nie ma go w domu, albo musi odpoczywać i też jest nieobecny… Haha mówi to po 3 latach związku ze sportowcami… Mam na ten temat swoje zdanie. Uważam, że życie ze sportowcem jest fajne. Od października będę przecież mieszkać z Łukaszem pod jednym dachem i na pewno będziemy mieć jakieś nieporozumienia i problemy, ale wszystko da się poukładać. Od początku nasz związek był podporządkowany Królewskim. Zastanawiam się co Łukasz zrobi w Warszawie bez treningów :p W hotelu okazało się, że panowie poszli na plażę sobie pograć, więc my miałyśmy telewizor do swojej dyspozycji :D Wieczorem jednak walka znów się rozpoczęła :( 

Czwartek, 2 czerwca 2016
Jesteśmy już w domu :( Polacy mecz przegrali, ale atmosfera na stadionie wygrała wszystko :D Potem zobaczyłam Lewandowską na zdjęciach z „moją” torebką :p Miło :) Kornelia z Oktawią wróciły do szkoły. One niedługo piszą egzaminy zawodowe, więc jeszcze trochę muszą się pouczyć. Ponieważ pani Stenia nie mogła dzisiaj przyjechać, stwierdziłam, że zrobię na obiad coś z przepisów kucharza kadry lub Lewandowskiej. Jednak już po chwili zaczęłam tego żałować... Tata wparował do kuchni i zobaczył, że przeglądam książki kucharskie. Złapał jedną i powiedział "Wiki, jesteś genialna! Zrobimy chłopakom z drużyny seniorskiej badania, zatrudnimy dietetyka, niech przejdą na diety, koniec z alkoholem i używkami". Przypomniałam tacie, że my gramy póki co w B-klasie i nie pomimo tego, że jesteśmy blisko awansu to nie mamy funduszy w klubie na takie rzeczy. Ale jak się tatuś uprze... Krzyknął tylko, że jedzie do "naszego" klubowego centrum odnowy biologicznej, bo tam też jest dietetyk. Może on przemówi tatusiowi do rozumu... Chociaż nie liczyłabym na to... Po obiedzie wpadł Łukasz i poszliśmy na spacer. Jak mu powiedziałam o pomyśle taty był zachwycony. Powiedział, że sam myślał o jakiejś konkretnej diecie. Uświadomiłam mu, że za 8 dni zaczyna się EURO, a co za tym idzie tona "śmieciowego" jedzenia, które będzie stało zawsze na moim stole w salonie. Jednak zgodziłam się mu pomóc. Wróciliśmy do domu, gdzie czekał już tatuś z voucherami na badania i porady dietetyka dla całej drużyny. Zapowiedział mi też, że w naszej domowej strefie kibica "może być tylko zdrowe jedzenie, czyli żadnej pizzy, frytek, chipsów i piwa. Kiedy ten człowiek przestanie mnie wkurzać?! :( Na szczęście zostaje mi słonecznik :* Hah ;) Wieczorem podłączyliśmy laptop do telewizora i oglądaliśmy "Łączy nas Piłka". Na czas turnieju we Francji odstawiamy nasze seriale medyczne, ale 11 lipca wracamy :p Przecież tyle tego jeszczeee zostało...


poniedziałek, 20 czerwca 2016

"Gdy czegoś bardzo chcesz, nie poddawaj się, nie bój się kolejnych zmian- jeśli bardzo chcesz zmienić życia sens...nie, nie poddawaj się- stawiaj wyższy cel"

Wtorek, 24 maja 2016
Jesteśmy już w Gdańsku. Podróż minęła szybko. Szymon nie oddał kierownicy nikomu :o Zrobiliśmy sobie w samochodzie małe karaoke ;) Pośpiewaliśmy sobie disco polo i od razu humory było o niebo lepsze. W hotelu udało nam się dostać 6- osobowy apartament, z widokiem na morze :* Oczywiście nasze pierwsze kroki skierowaliśmy na plażę. Wiadomo, kocyk, leżaczki i te sprawy... Fajnie było. Zjedliśmy szybki obiad i poszliśmy do kina na film "#Wszystkogra". Polska komedia z polskimi piosenkami. Ogólnie nawet spokoo :D Potem siedzieliśmy przy winku na tarasie i oglądaliśmy zachód słońca. Szymon wtedy przypomniał nam, że 16 czerwca znowu przyjeżdżamy tutaj na Final Four jego Mistrzostw Polski. Faktycznie- jakoś nauka do matury nam to wszystko wymazała z pamięci. Kiedy już trochę zmarzliśmy w pokoju zaczęliśmy oglądać filmiki "Łączy nas Piłka", bo przecież kadra Polski w piłce nożnej przygotowuje się do Euro 2016. Łukasz i Maks się rozmarzyli. Mój chłopak stwierdził, że kiedyś sam będzie grał w kadrze,  a ja będę jego Lewandowską :p Niedoczekanie... Zaczęliśmy dyskusję na temat roli kobiet w życiu zawodowych sportowców i Kornelia doszła do wniosku, że jakby miała być znana z tego, że jest żoną sportowca to prędzej czy później by zwariowała...Przecież nie po to się uczy haha :D Oktawia przyznała jej rację. Oczywiście ja też powiedziałam, że nigdy nie będę siedzieć w domu ani też wozić się po imprezach, tylko najnormalniej w świecie będę pracować w swoim wyuczonym zawodzie... Zresztą przecież Łukasz nigdy nie będzie grał w kadrze, bo nie przejdzie testów medycznych. Teraz też gra na cenzurowanym... Mimo wszystko filmiki bardzo nam się podobały i po obejrzeniu chyba z 20 poszliśmy spać.

Czwartek, 26 maja 2016
Wczoraj z racji ładnej pogody leżeliśmy głównie na plaży. Do Kornelii zadzwoniła mama, że jej wychowawczyni bardzo się martwi jej nieobecnością. Podobno wypytywała całą klasę o to, gdzie Kornelia się podziała. Na szczęście moja przyjaciółka okazała się bardzo mądra i nikomu nie powiedziała, gdzie jedzie. Dlatego też nie wrzucaliśmy na żadne profile zdjęć, żeby nie było przypału. Wychowawczyni Kornelii uczyła ich też kilka przedmiotów zawodowych- łącznie z wychowawczą spędzali z nią 11 godzin tygodniowo w tym 5(!) jednego dnia pod rząd. Nie pozwalała opuszczać żadnej. Nie chcę nawet myśleć co ta kobieta jej zrobi, jak już wrócimy do Korony. Dzisiaj rano poszliśmy do kościoła, bo przecież Boże Ciało. Planowaliśmy resztę dnia spędzić na plaży. Jednak chłopaki odkryli, że w naszym hotelu jest druga siłownia i poszli zobaczyć co tam jest ciekawego... Sportowcy :( Zostałyśmy same. Naszym towarzyszem był telewizor i filmy. Wymyśliłam, że po obiedzie idziemy na plażę porobić sobie zdjęcia. Chciałam przygotować aparat i jak na złość się rozładował... Wzięłam więc kluczyki i zeszłam na parking, gdyż w samochodzie miałam zapasowe baterie. Wyszłam z hotelu, patrzę nigdzie nie ma "naszego" Touarega. Zadzwoniłam do Oktawii, a potem do Łukasza z pytaniem, czy aby go nie przestawiali. Kiedy powiedzieli, że nie, wniosek był jeden-auto ukradli!!! Mało tego, chwilę po mnie przyszła jakaś kobieta i też szukała swojego samochodu. Łukasz i reszta szybko do mnie przyszli, bo przecież auto pożyczone, wcale nie takie tanie. Ta pani też ściągnęła na dół swojego męża. Zaczęliśmy tak gadać i wyszło, że oni przyjechali z Arłamowa na weekend i na galę. Szymon poszedł na recepcję zapytać jak to możliwe, że 2 auta zginęły, skoro parking niby strzeżony i monitorowany... Wezwaliśmy policję, która powiedziała, że to nie pierwsza kradzież w tej okolicy Gdańska w ciągu ostatniego tygodnia! Zadzwoniłam do mamy, a ona do mnie, że mam być spokojna, że ona zapłaci za to auto, a po nas może kogoś przysłać itd. No ale jak ja mam być spokojna!? W ten sposób mieliśmy "piękny" dzień. Po kolacji znowu siedzieliśmy z winkiem na tarasie. Teraz jednak nie w głowie nam była kadra, gala i wakacje. Chcieliśmy tylko odzyskać samochód :/

Sobota, 28 maja 2016
Już po gali... Gali na której byłam tylko ciałem... Duchem cały czas myślałam o samochodzie. Fakt, zrobiłam bardzo fajne zdjęcia, ale to chyba jedyny pozytywny aspekt tego dnia. Wydaję mi się, że jako jedyna z naszej szóstki się tym jakoś przejmuję. Chłopaki po powrocie do hotelu zaczęli się kłócić o wyniki walk wieczoru, a dziewczyny zachwycały się garniturami prowadzących i właścicieli... Oni pogadali i poszli spać, a ja sobie jeszcze pooglądałam "Łączy nas Piłka" z myślą, że mnie co nieco rozweselą. Tak się jednak nie stało... Dzisiaj po śniadaniu poszliśmy na plażę, ale szybko pani z hotelu nas ściągnęła. Okazało się, że przyjechała policja. Już byłam szczęśliwa, że znaleźli nasze auto, a tymczasem oni powiedzieli nam, że mają już pewną wiedzę na temat złodziei. Według informacji policji jest ich 3. Jeden wyłącza monitoring, a dwóch w tym czasie kradnie 2 samochody...Masakra... Normalnie jakbym takich dorwała to nokaut od razu. Zadzwoniłam do mamy i zapytałam, czy ktoś po nas ewentualnie przyjedzie. Powiedziała, że jak najbardziej :) Tylee dobrze z tego wszystkiego ;) Wszystko przestało nas cieszyć i wieczorkiem znowu sięgnęliśmy po alkohol :/ Tym razem było whisky... Miałam żal do siebie, że kolejny dzień z rzędu piję alko... Za 3 dni mamy wrócić do Korony. Leżałam w łózku i zastanawiałam się, co ja komu złego w życiu zrobiłam, że tak mnie los pokarał. Chociaż z drugiej strony wszyscy wiemy, że "los chce z nami grać w pokera- raz nam daje, raz zabiera..." :( Ach ten Zenek <3 Zawsze śpiewa takie prawdziwe piosenki :* Kiedyś w przyszłości zagra na moim weselu. Obok niego zaproszę LemON-a, zespół Enej i jeszcze jakiś disco polo do kompletu. Przecież mam namiary na gwiazdy naszych zeszłorocznych dni miasta to kto tam wie...Haha przez 2 dni szukałam sposobu, żeby się jakoś spróbować uśmiechnąć, a wystarczyło posłuchać ulubionych piosenek :* <3


sobota, 18 czerwca 2016

"Przygarnij mnie- zawsze na to czas, przygarnij mnie- możesz wiele dać, przygarnij mnie- swą szansę masz! I ty możesz zmieniać świat!"

Poniedziałek, 9 maja 2016
Jestem już po pisemnych maturkach. Nie jestem jedynie pewna rozprawki z polskiego, czy nie walnęłam jakiegoś błędu. Z matmy będzie 100%, z angielskiego koło 80%. Z rozszerzonej matmy około 70%. Nie jest źle. Teraz tylko czekać do 19 i 20 maja, czyli egzaminów ustnych :( Tam już nie będzie różowo :( Ale przecież nie takie rzeczy robiłam! Wczoraj oglądałam z mamą i Łukaszem finał programu "Przygarnij mnie". Mama była zachwycona tymi wszystkimi gwiazdami i ich psiakami. Oczywiście chciałam jej opowiedzieć krótką historię o każdym psie, ale powiedziała, że sama obejrzy ten program. Dodała też, że mam jej przywieźć do domu psa, a najlepiej 2, bo przecież jak ja wyjadę na studia ona musi mieć coś do roboty.  W miarę jak program się rozwijał zobaczyła też Beryla- psa, który był rasowym owczarkiem niemieckim i nie został wzięty ze schroniska, tylko z domu prywatnego. Złapała fazę na takiego. Zaczęłam się śmiać, bo wiedziałam, że tata nie zgodzi się na owczarka w naszym domu. Tata ogólnie nie lubi zwierząt, a takich dużych to już w szczególności... Dosiadł się do nas jak już było po programie i zapytał, co nam tak wesoło. Pokazałam mu zdjęcie psa i zapytałam czy miałby coś przeciwko, gdybym  takiego przyprowadziła do domu. Jego reakcja "Chcesz to proszę bardzo, ale od razu ci mówię, że wyprowadzisz się razem z tym psem" Wiedziałam, po prostu wiedziałam :D Dzisiaj wróciłam do domu i resztę dnia spędziliśmy z Łukaszem na szukaniu seriali, które obejrzymy pod maturkach ustnych. W zasadzie to nie mieliśmy pomysłu, bo seriale medyczne nam się skończyły. Wprawdzie został nam jeszcze sezon "Chirurgów" ale to tylko 1 sezon... Stwierdziliśmy, że skoro nie ma seriali, to będą filmy. Stworzyliśmy listę 50 filmów, które chcemy do października obejrzeć. Umówiliśmy się na następny dzień na zakupy i Łukasz poszedł do siebie. Zasnęłam w połowie "M jak miłość" :(

Piątek, 20 maja 2016
Polski na 100%, angielski na 70% <3 Zdaneee :* Tak więc oficjalnie zaczynamy wakacje. Ostatnie 10 dni to w zasadzie było tylko leżenie, oglądanie seriali, programów i tych innych. Tylko raz powtórzyłam polski i z 3 razy pouczyłam się słówek z angielskiego. Stres był ogromny :( Polski miałam na 13:30, Łukasz godzinę po mnie. Siedzialiśmy w sali  i non stop sprawdzaliśmy w telefonach pytania. Idąc na salę, już wiedziałam, który numer sobie wybrać. Wzięłam motyw przemijania na podstawie Trenów. Dodatkowo powołałam się na kilka piosenek ("Życie to są chwile" Akcentu, "Nie liczę godzin i lat" Andrzeja Rybińskiego i "Zegarmistrz światła" Tadeusza Woźniaka) a także wiersz "Nic dwa razy" Wisławy Szymborskiej. Kiedy już byłam po wszystkim gadałam z dziewczynami z innych klas i mówiły, że od nich kilka osób polski oblało... Masakra jakaś. Potem już tylko czekałam na Łukasza. On mial gorszy temat, bo na internecie było zamieszanie z numerami i wziął sobie nie ten temat co chciał... Ale zdał na 90%- to najważniejsze :* Dzisiaj przed angielskim nic nie zjadłam- tak bardzo się bałam...Kiedy weszłam do naszej sali oczekiwań cały stres opadł :) Zaczęliśmy z klasą gadać o głupotach i jakoś nasz czas oczekiwania się skracał. Byłam przedostatnia tego dnia, za mną był tylko Szymon. Łukasz miał 1,5 godziny przed nami. Kiedy weszłam do sali poczułam, że moja wiedza wyparowała... Rozmowa wstępna banalna. Miałam pytanie o ulubiony klub sportowy. Powiedziałam, że Królewscy <3 (oczywiście Korony, a nie Real) Komisja się zdziwiła, ale nie mogli zaprzeczyć, bo kto by w Koronie nie znał drużyny Królewskich ;)  Drugie z kolei dotyczyło mojego domu marzeń. Tutaj poleciałam...Reszty zadań nie pamiętam. Wróciłam do klasy i prawie się rozpłakałam :( Czułam, że spotkam się z tą szkołą w sierpniu... Po wynikach miałam ochotę tańczyć :* <3 Oczywiście zrobiliśmy sobie jeszcze selfie na instagram, a potem zadzwoniłam do mamy i taty. Potem jak gdyby nigdy nic wróciliśmy do domu, wskoczyliśmy w luźniejsze ubrania i pojechaliśmy na trening Koron :) Łukasz wyżył się na tej piłce, a ja na aparacie ;) Wieczorem leżeliśmy na sofie i rozmawialiśmy o najbliższej przyszłości, aż wpadł tatuś i rzucił tylko "Za tydzień w piątek, Ergo Arena, godzina 20" i wybiegł z domu... Myślałam, że się czegoś po tym treningu naćpał, ale nie zastanawialiśmy się za bardzo, tylko poszliśmy spać.

Poniedziałek, 23 maja 2016
Dopiero wczoraj przeglądając Fejsa zrozumiałam o co chodziło tacie...Chciał nam zakomunikować, że w piątek jest gala KSW 35 haha :p Tylko nie wiem po co. Przecież nie wybieraliśmy się na nią, zresztą już dawno nie było biletów. W weekend nie miałam okazji go o to zapytać, bo wyjechał do Rzeszowa na jakieś targi. Wrócił wczoraj w nocy dopiero... Dzisiaj zrobiłam porządek w pokoju ze wszystkimi szkolnymi papierami. Zeszyty wrzuciłam do kartonu "makulatura", książki i repetytoria wystawiłam na OLX.pl, a inne notatki/zadanka poukładałam w segregatorach, które już dawno miałam. Wrzuciłam na Insta zdjęcie uporządkowanego regału. Napisałam, że jak ktoś chciałby kupić jakąś książkę, albo dostać notatki to, żeby pisał w komentarzu e-mail albo nazwę konta na Fb i jakoś się dogadamy. W ten sposób moje kolorowe "pisadełka" będą służyć innym :) Potem poszłam do Łukasza i pomogłam mu z jego "śmieciami". Do niego przyjechała na tydzień siostra pani Basi z mężem, więc przenieśliśmy się do mnie, obejrzeć jakiś film. Łukasz powiedział, że jego ciocia ma 3 dzieci, z czego najstarszy jest księdzem, córka studentką prawa, a najmłodszy- zaledwie rok od nas starszy- studiuje medycynę. Podobno te dzieci nie miały czasu na swoje marzenia czy pasje... Tak obgadywaliśmy sobie jego rodzinę przez dobrą godzinę, aż tata przyjechał z pracy i w końcu mogliśmy się dowiedzieć o co mu w piątek chodziło. Otóż ma dla nas bilety na piątkową galę. Powiedział, że to prezent za zdaną maturę i na przeprosiny za zamieszanie z domem. W dodatku wynajął nam najlepszy hotel w pobliżu Ergo. Dodał, że możemy jechać nawet jutro i siedzieć tam tyle, ile chcemy. Szybko podjęliśmy decyzję, że jedziemy i to jak najszybciej :* Tatuś jednak wyjaśnił, że ma 6 biletów, bo stwierdził, że chcielibyśmy zabrać naszych przyjaciół. O wszystkim pomyślał <3 Oczywiście od razu zadzwoniłam do Kornelii, Szymona, Oktawii i Maksa i pomimo tego, że Kornelia i Oktawia mają jeszcze szkołę, to jutro punkt 8:00 wyjeżdżamy do Gdańska. Mama wynajęła nam 7-osobowy samochód, a prowadzić ma Łukasz na zmianę z Szymonem. Jedynie ciocia Ela nie była zadowolona, że "dzieci jadą same nad morze, zwłaszcza w 3 pary...", ale to ma być nasz czas i nie pozwolimy nikomu sobie tego zepsuć <3